Ministerstwo Obrony Narodowej
Od maja 2000 roku - po wygraniu
konkursu organizowanego przez Urząd Służby Cywilnej - zajmowałem
stanowisko Dyrektora
Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON. Warto
prześledzić, na moim przykładzie, jak jest realizowana cywilna kontrola
nad armią, jak względy merytoryczne proponowanych
przez nasz departament zmian strukturalnych w szkolnictwie
wojskowym nie są brane pod uwagę przez ministra, otoczonego ekipą
doradców, która broni utrzymywanych od czasów Ludowego Wojska Polskiego
przywilejów i zdobytych pozycji.
Proponuję lekturę trzech artykułów, przedstawiających moją walkę: w "Polsce
Zbrojnej", w "Rzeczpospolitej"
oraz w "Polityce".
Warto też przeczytać stenogram
z posiedzenia Sejmowej Komisji Obrony, na którym (pod koniec jej obrad)
miałem okazję powiedzieć posłom kilka zdań o kierowanym przeze mnie
Departamencie i co o tym posiedzeniu doniosła skrótowo "Rzeczpospolita".
O degrengoladzie "naszych" (?) posłów niech świadczy fakt, że ukaranie
mnie tuż po owym posiedzeniu dymisją za próby dotarcia z informacją o
nieprawidłowościach w MON do Parlamentu nie spowodowało żadnej reakcji
ze strony powiadomionych o tym fakcie 40 członków Sejmowej Komisji
Obrony.
Znalazł się jednak w Sejmie jeden poseł, Bogdan Lewandowski z SLD (z tej
strony nie spodziewałem się wsparcia...), który 17 marca 2001 r. złożył
zapytanie poselskie w sprawie
mojego zwolnienia uzyskując 18 kwietnia 2001 r. odpowiedź
ministra Komorowskiego. Ton tej odpowiedzi i użyte w niej
argumenty (często mijające się z prawdą!) warto poznać, przypomina się
miniona epoka... Nawiązałem bezpośredni kontakt z posłem Lewandowskim i
przedstawiłem mu moje
stanowisko w odniesieniu do nieprawdziwych argumentów użytych w
odpowiedzi ministra Komorowskiego. Nie wiem, czy poseł Lewandowski zdąży
(przed zbliżającym się końcem kadencji parlamentu) i zechce moje
argumenty wykorzystać.
W całej tej sprawie znamienne jest to, jak stabilny i hermetyczny jest
układ polityczny, rządzący aktualnie Polską. Prawda, interes narodowy,
dobro Polski - to puste hasła, nie mające wpływu na zapadające (lub
zaniechane) decyzje! O sprawie traktowania Departamentu Nauki i
Szkolnictwa Wojskowego MON i o nieprawidłowościach (nie chcę użyć
mocniejszego słowa!), jakie towarzyszyły podejmowaniu decyzji o reformie
szkolnictwa wojskowego poinformowałem najwyższe władze RP:
- Premiera Jerzego Buzka (osobiście poprzez Szefa Kancelarii Premiera
Macieja Musiała)
- Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (osobiście poprzez min. Marka
Dukaczewskiego z Biura Bezpieczeństwa Narodowego)
- Marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego (osobiście poprzez Wicemarszałka
Jana Króla)
- Prezesa Najwyższej Izby Kontroli Janusza Wojciechowskiego (osobiście)
- Szefa Urzędu Służby Cywilnej, min. Jana Pastwę.
I co? Wielkie NIC! Nie zareagowała żadna z tych osób (przynajmniej nie
dotarły do mnie echa żadnej reakcji), minister Komorowski może robić z
podległymi urzędnikami wszystko! Biada im, jeśli mają swoje zdanie...
Krótko po mnie z MON "usunięto" kolejnego członka korpusu służby
cywilnej, Tomasza Kielara, nota bene rzecznika dyscyplinarnego
w MON, który uważał moje zwolnienie za absolutnie niezgodne z
obowiązującymi w służbie cywilnej przepisami prawa: bowiem każde
ukaranie członka korpusu służby cywilnej - a bez wątpienia nim byłem! -
powinno być poprzedzone postępowaniem dyscyplinarnym. W mojej sprawie
takowego postępowania nie przeprowadzono...
Ciąg dalszy bezprawnego w świetle "Ustawy o służbie cywilnej" zwolnienia
mnie z zajmowanego stanowiska dopisze sąd pracy - o losie toczącej się
rozprawy będę informować w tym miejscu.
20 sierpnia 2001 roku (czyli po 6
miesiącach od zwolnienia mnie z MON!) odbyła się pierwsza
rozprawa przed Sądem Pracy w Warszawie. Sąd przesłuchał obie strony
(czyli mnie i radcę prawnego przysłanego z MON) i odroczył
postępowanie do kwietnia 2002 roku! W ten sposób wyrok w
sprawie bezprawnego zwolnienia mnie z pracy - jeśli nic się w tej
tragifarsie nie zmieni - zapadnie nie wcześniej, niż po
14 miesiącach od samego momentu rozwiązania umowy o pracę.
Czy w tym czasie MON zdąży rozwiązać nieprawomyślny Departament Nauki i
Szkolnictwa Wojskowego? O takich zamiarach słyszałem bowiem od
pierwszych dni pełnienia przeze mnie funkcji dyrektora tego departamentu
i stosowny akt prawny jest ponoć w przygotowaniu!
Podjąłem z moim prawnikiem decyzję, aby wystąpić o przeniesienie sprawy
do Sądu Pracy w Poznaniu, co dawałoby szansę na znacznie szybsze
zakończenie postępowania. Jeśli sąd warszawski nie zgodzi się na to
rozwiązanie, nosimy się z zamiarem skierowania skargi na przewlekłość
postępowania do Strasbourga. Czy można zrobić coś jeszcze?
Jestem otwarty na każdą rozsądną podpowiedź... ==> chris@borowiak.pl
Dowiedziałem się ostatnio, że projekt zmiany statutu MON, który
przewiduje m.in. likwidację Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego,
został już pozytywnie
zaopiniowany przez Komitet Spraw Obronnych Rady Ministrów i do
jego przyjęcia potrzebna jest tylko decyzja rządu. Czy sprawa ta zdąży
wejść pod jego obrady przed zmianą ekipy premiera Buzka, którą zapewne
wymuszą nadchodzące wybory parlamentarne i czy na jednym posiedzeniu
odpowiednie rozporządzenie zostanie przyjęte? - Bóg jeden raczy to
wiedzieć...
19-09-2001
Pierwszy "Monitor Polski" z
2002 roku przynosi Zarządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 4 stycznia
2002 roku w sprawie nadania nowego statutu Ministerstwu Obrony
Narodowej. Elementem "rewolucyjnych" zmian jest spodziewana likwidacja
Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego i powrót do sytuacji sprzed
1999 roku, czyli przejęcie zadań związanych z edukacją i szkoleniem w
Wojsku Polskim przez odtworzony Departament Kadr i Szkolnictwa
Wojskowego.
Kto zajmie się problematyką badań naukowych realizowanych w licznych
instytucjach wojskowych, na które to badania płyną szerokim strumieniem
pieniądze podatników z Komitetu Badań Naukowych, niestety często
marnotrawione (nasz departament sygnalizował istniejące nadużycia i
rozpoczęliśmy wypracowywanie systemu zapobiegającego tym
nieprawidłowościom) - tego w nowej strukturze MON niestety nie widać...
I może o to chodziło "reformatorom"?
A kto dzisiaj rządzi na Klonowej?
Na pewno nie minister Szmajdziński! Przykładem z podwórka bliskiego
szkolnictwu wojskowemu niech będzie radca kolejnych dwóch ministrów:
Onyszkiewicza i Komorowskiego, generał Bogusław Smólski, "ekspert" od
szkolnictwa wojskowego (miał zresztą ochotę zająć moje stanowisko
dyrektora Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego, bez organizowania
konkursu). 14 sierpnia 2001 roku - a więc jeszcze przed wyborczym
zwycięstwem SLD - "Trybuna" (ideowy organ SLD, spadkobierca "Trybuny
Ludu") krytykując dziwne obyczaje ministra Komorowskiego (plik w
formacie PDF do pobrania tutaj)
opisuje niechlubną przeszłość gen. Smólskiego, usuniętego po kontroli
NIK ze stanowiska dyrektora jednego z departamentów MON i zaraz potem "w
nagrodę" awansowanego na stanowisko radcy ministra (ot, taka drobna
złośliwość uczyniona wiceministrowi Szeremietiewowi przez ministra
Onyszkiewicza). Otóż po objęciu władzy w MON przez jednego z liderów SLD
- Szmajdzińskiego, mając w pamięci niepochlebne opinie "organu" SLD,
generał Smólski zaczął ponoć przezornie "pakować walizki" radcowskie.
Jednak siły stojące za generałem (nietrudno zgadnąć ich proweniencję)
okazały się silniejsze, niż słuszny gniew - będącego wcześniej w
opozycji - SLD. Generał Smólski otrzymał ponownie nominację na
stanowisko radcy ministra, tym razem z kolei od Szmajdzińskiego!
Moralność zaiste godna komunistów: po dojściu do władzy poprzednie
opinie i obietnice można odłożyć do lamusa...
27-01-2002
21-03-2002
25-12-2004