 |

Przypadek Borowiaka |
 |

Jak cywil zderzył się z Ministerstwem Obrony |

 |
 |
Na
ogłoszenie o konkursie na stanowisko dyrektora departamentu nauki
i szkolnictwa wojskowego w MON Krzysztof Borowiak natknął się
w Internecie. – Stanąłem do konkursu, bo wojsko kocham od zawsze –
przyznaje. – Gdyby nie słowo ludowe w nazwie wojska, a potem
stan wojenny, to pewnie byłbym zawodowym oficerem. Długo nim zapewne
jednak by nie został. |
|
Ma lat 46. Dziesięć
przepracował w Politechnice Poznańskiej, z której został
wyrzucony tuż przed obroną doktoratu. Ale akurat zawalił się stary
system i komisja Kuronia przywróciła go do pracy. Na uczelni długo
jednak nie pozostał. Aby utrzymać rodzinę, a ma czwórkę dzieci,
założył własną firmę specjalizującą się w restrukturyzacji
przedsiębiorstw. Zdobył też dodatkowe dyplomy z zarządzania (MBA)
i logistyki.
 | Fabryki oficerów | Przez
kilka ostatnich dziesięcioleci mury ponad 15 wyższych szkół oficerskich
(WSO) i akademii wojskowych co roku opuszczały tysiące nowych
oficerów, głównie tzw. inżynierów pola walki. Uprzywilejowane życie
wojskowego szkolnictwa regulowała odrębna ustawa. Opamiętanie przyszło
w początku lat 90. Rozformowano Wojskową Akademię Polityczną oraz
WSO wojsk chemicznych, samochodową, łączności, przeciwlotniczą
i inne. Do dziś pozostały cztery WSO (we Wrocławiu, Poznaniu,
Toruniu i Dęblinie) oraz cztery akademie: obrony narodowej (AON),
medyczna (WAM), marynarki wojennej (AMW) i techniczna (WAT). MON
ma też 11 szkół chorążych i kilkanaście innych centrów
i ośrodków szkoleniowych. |
|  |
W styczniu ub.r. złożył wymagane papiery, a w Wielki
Czwartek dowiedział się, że konkurs wygrał. Został członkiem korpusu
służby cywilnej i dyrektorem departamentu z umową
o pracę na 3 lata. 15 maja z dwiema walizkami w ręku
wsiadł do warszawskiego ekspresu.
Kiedy zjawił się na Nowowiejskiej 28a, przekonał się, że departament
praktycznie nie istnieje. Był tylko jeden komputer, brakowało biurek
i szaf na tajne dokumenty. Sztab Generalny przydzielił mu 32
etaty, w tym 17 cywilnych, ale akurat te ktoś obsadził już osobami
bez doświadczenia z nauką i wojskowym szkolnictwem.
– Czekając na rozstrzygnięcie konkursu, niczym do zsypu, powrzucano tu
urzędników z likwidowanych komórek MON – opowiada dr Borowiak.
Twierdzi, iż już wtedy do objęcia jego stanowiska szykował się radca
ministra gen. Bogusław Smólski.
Szkoły bezrobotnych
Choć armię mamy już o połowę mniejszą niż w czasach Układu
Warszawskiego, dalej jest w niej 23 tys. etatów
szkoleniowych. Na ich utrzymanie idzie 4,5 proc. budżetu MON. Szkolna
machina kręciłaby się dalej, gdyby nie pojawili się bezrobotni
absolwenci w mundurach. W 2000 r. wstrzymano nabór do
łódzkiej WAM, bo wojsku zabrakło etatów dla 140 jej absolwentów.
W pozostałych 7 szkołach na pierwszy rok studiów przyjęto 1260
kandydatów na żołnierzy zawodowych. Kiedy zakończą studia, to
zredukowana do 150 tys. żołnierzy armia będzie potrzebowała
jedynie 700–800 nowych oficerów, co oznacza, że przynajmniej pięciuset
oficerów z tego rocznika trafi prosto do urzędów pracy! Dopiero
w tym roku zostanie wstrzymany nabór do szkół oficerskich
w Toruniu, Poznaniu i Wrocławiu oraz do szkół chorążych (te
ostatnie w 2000 r. przyjęły jeszcze 694 osoby).
Kontrakty na absolwentów
20 września ub.r. departament szkolnictwa MON przedstawił ministrowi swoją propozycję reformy wojskowego systemu edukacji.
|
|
|  |
 |