Kraj

Armia musi pożyczać lekarzy
09.04.2010, Tatiana Serwertnyk Edyta Żemła
Polskich żołnierzy będą leczyć Ukraińcy. Eksperci: brak polskich lekarzy to skandal

Minister obrony Bogdan Klich zawarł wstępne porozumienie z Ukrainą, która zgodziła się wypożyczyć na potrzeby polskiej misji w Afganistanie swoich wojskowych lekarzy. Mieliby służyć w szpitalu polowym w polskiej bazie Ghazni.

– To projekt porozumienia między Polską a Ukrainą – potwierdza informacje „Rz” Janusz Sejmej, rzecznik prasowy MON. – Chodzi o zwiększenie zabezpieczenia medycznego naszych żołnierzy na misji. Tym bardziej że ruszył właśnie w Ghazni bardzo nowoczesny szpital polowy.

Sejmej dodaje, że szczegóły współpracy są „w fazie ostatecznej akceptacji”. – Uzgodniliśmy już, że strona polska będzie zabezpieczała transport ukraińskich lekarzy do Afganistanu. Natomiast ich wynagrodzenie pokryje strona ukraińska – zaznacza. – Nie jesteśmy jeszcze w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy będzie to współpraca długofalowa.

Były minister obrony Ukrainy Anatolij Hrycenko mówi „Rz”, że ich lekarze wojskowi już leczą w Afganistanie w litewskiej strefie. – Są dobrymi i uznanymi fachowcami – podkreśla Hrycenko. Nie jest zaskoczony tym, że ukraińscy medycy mają jechać do polskiego szpitala w Ghazni.

Janusz Zemke, eurodeputowany SLD, uważa, że sytuacja, w której polskie wojsko musi prosić o pomoc Ukrainę, by zabezpieczyć medycznie misję, źle świadczy o stanie wojskowej służby zdrowia.

– Sądzę, że dzieje się tam coś niedobrego – podejrzewa.

Jak ustaliła „Rz”, resort obrony poprosił władze Ukrainy o wypożyczenie lekarzy konkretnych specjalizacji, których brakuje w polskiej armii. MON szczególnie zależało na ortopedach, chirurgach i anestezjologach.

Niebawem zacznie służyć w Afganistanie siódma zmiana polskich żołnierzy. W szpitalu polowym w Ghazni powinno nad ich zdrowiem czuwać 15 wojskowych medyków. Tymczasem armia wciąż ma kłopot ze znalezieniem chętnego do wyjazdu anestezjologa i szefa wydziału służby zdrowia w kontyngencie.

– Pozyskanie anestezjologa jest ważne, ale funkcjonujący w bazie Ghazni szpital polowy jest pod tym względem zabezpieczony dzięki współpracy sojuszniczej – uspokaja mjr Piotr Jaszczuk z wydziału prasowego Dowództwa Operacyjnego.

MON szukał przede wszystkim ortopedów, chirurgów i anestezjologów

Dlaczego brakuje wojskowych lekarzy? Bo uciekają do cywila. Gdy zrzucają mundury, ich zarobki wzrastają nawet trzykrotnie.

– Moi koledzy, którzy niedawno odeszli z wojska, są teraz ordynatorami w kilku cywilnych szpitalach w pobliżu Warszawy – mówi „Rz” jeden z wojskowych lekarzy. – Przede wszystkim więcej zarabiają, ich dochody nie są już uzależnione wyłącznie od stopnia.

– Od kilku lat systematycznie niszczono wojskową służbę zdrowia i pozbywano się najbardziej wykwalifikowanego personelu – komentuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. – Efekt jest taki, że polska armia teraz nie jest w stanie zabezpieczyć medycznie naszych żołnierzy w Afganistanie. To, że przez te zaniedbania musimy prosić o pomoc Ukraińców, uważam za olbrzymi skandal.

Podobnego zdania jest wiceszef BBN Witold Waszczykowski: – Niedopuszczalną sytuacją jest to, że nasza armia sama nie potrafi zapewnić pełnej opieki medycznej własnym żołnierzom.

Za opiekę medyczną w armii odpowiada Inspektorat Wojskowej Służby Zdrowia. Jego przedstawiciele nie odpowiedzieli „Rz” na pytania dotyczące kłopotów z leczeniem żołnierzy.

Szpitalna droga rannych na misjach

Gdy polski żołnierz służący w Afganistanie zostanie ranny, pomocy udzielają mu sanitariusz lub ratownik medyczny, którzy muszą być w każdym plutonie. Potem wzywany jest śmigłowiec medyczny w ramach procedur MEDEVAC (ang. Medical Evacuation). Do niedawna w polskiej strefie nie było szpitala polowego, więc rannych zabierano do najbliższego, najczęściej amerykańskiego. Lekarze oceniają stan żołnierza i decydują o dalszym leczeniu. Ranni najczęściej są transportowani do szpitala w afgańskim Bagram, a potem do Ramstein w amerykańskiej bazie w Niemczech. Tam mogą przebywać nawet kilka miesięcy. Żołnierze opowiadają anegdotę o Polaku, który trafił tam na dłużej. – Nie mówił po angielsku, więc nie potrafił powiedzieć, że jest głodny. Schudł 18 kg – żartują.

Gdy stan żołnierza jest stabilny, polskie wojsko powinno go przewieźć z Niemiec do kraju.

—e.ż.

09.04.2010