– Zastanawiałem się, czy
nie wszcząć postępowania dyscyplinarnego przewidzianego w ustawie
o służbie cywilnej. Urzędnik nie ma prawa mówić, że jego minister
ma chore pomysły i tylko on sam jeden najlepiej coś wie – uważa
Pinkowski. Ale z uwagi na półprywatny charakter wypowiedzi
dyrektora do posła do wszczęcia postępowania nie doszło. 25 stycznia
minister obrony powołał natomiast zespół pod kierunkiem gen.
Smólskiego, który zajął się reformą szkolnictwa. Borowiak nie został
nawet jego członkiem.
– Nie wiedzieliśmy, jak długo będzie chorować i powołano tam jego zastępcę – tak Pinkowski tłumaczy decyzję ministra.
Komputerowa manipulacja
31 stycznia zebrała się sejmowa komisja obrony zainteresowana planowaną
reformą. Jej przewodniczący, poseł Głowacki, parę tygodni wcześniej
poprosił MON o przygotowanie materiałów i oddelegowanie
przedstawicieli na to posiedzenie. W MON za kontakty
z parlamentem odpowiada wiceminister Robert Lipka i to on
wysłał do departamentu szkolnictwa pismo z prośbą o wysłanie
przedstawiciela do Sejmu. Borowiak uznał, iż podczas tak ważnego
posiedzenia komisji powinien być w Sejmie. Akurat w tym samym
dniu kończyło mu się zwolnienie lekarskie. Jego pojawienie się
w Sejmie wywołało konsternację wśród oddelegowanych tam generałów
i urzędników z MON.
– Jeden z generałów po cichu nawet mnie pytał, kto go tu wpuścił,
skoro nie jest już dyrektorem – wspomina poseł Głowacki. –
Odpowiedziałem, że imiennie nie zapraszam. O tym, kto ma przyjść,
decyduje wasz minister.
– Sam postaram się wszystko przedstawić, a moi współpracownicy
uzupełnią, w ten sposób lepiej zarobię na wypłatę w tym
miesiącu – zaczął swoje wystąpienie Lipka. Ubolewał nad przerostem
etatów w wojskowym szkolnictwie i niskim poziomem nauki.
Przyznał, iż to Sztab Generalny wybrał Wrocław na szkołę wojsk
lądowych, choć niewątpliwie Poznań ma lepszy potencjał naukowy.
Opowiedział się za lansowaną przez Borowiaka koncepcją kontraktowania
przez MON oficerów w wojskowych szkołach.
Potem gen. Cieniuch przedstawił ocenę szkolnictwa i pomysły na
jego zmianę opracowane w Sztabie Generalnym. Wtedy niektórzy
posłowie zaczęli pytać, czy to jest dopiero koncepcja, czy już gotowy
program. Kto jest autorem doręczonego im materiału, w którym są
sprzeczności? Dlaczego reformą zajmuje się Sztab Generalny, a nie
departament szkolnictwa MON?
– Zazdroszczę Wysokiej Komisji układów z MON, bo ja tego materiału
wcale nie dostałem – wyznał wiceminister Lipka. – Napis Sztab Generalny
WP (na dokumencie – dop. M.H.) to efekt znajomości technik
komputerowych przez nieznane mi bliżej osoby. Na pewno nie jest to
koncepcja autoryzowana przez Sztab Generalny. Jest to co najwyżej
dokument, który opracowali oficerowie, powielenie dyskusji, którą
odbyliśmy w kierownictwie resortu.
|