Akcja
Katolicka
|
||||
W reaktywowanie Akcji Katolickiej (AK) włączyłem się od samego
początku, pełniąc m.in. funkcje:
- członka Zarządu
Diecezjalnego Instytutu AK (DIAK) w Archidiecezji Poznańskiej (do
maja 1999 roku),
- delegata Rady DIAK do Rady Krajowego Instytutu AK (KIAK) oraz
- wiceprezesa pierwszego w powojennej historii AK Zarządu
KIAK (też do maja 1999 roku).
Z moimi poglądami na temat istoty Akcji możesz zapoznać się tutaj.
Jest to tekst artykułu, który miał się ukazać w częstochowskim tygodniku
katolickim "Niedziela". Miał się ukazać, ale mimo dokonanego już łamania
tekstu, nie ukazał się nigdy! Redaktor naczelny - ks. dr Ireneusz Skubiś
- uznał artykuł za zbyt kontrowersyjny...
Moje poglądy na miejsce i rolę Akcji Katolickiej we współczesnej trudnej
sytuacji politycznej Polski, stały - niestety - w sprzeczności z
poglądami niektórych asystentów kościelnych AK, a zwłaszcza z koncepcją
kierowania AK, narzucaną przez jej krajowego asystenta kościelnego, bp.
Piotra Jareckiego. Bp Jarecki "wsławił" się na jednym z pierwszych
posiedzeń zarządu KIAK wydaniem nam zakazu kontaktowania się z "Radiem
Maryja" - decyzja ta (bezprawna w świetle Statutu AK) została wsparta
odwołaniem się Księdza Biskupa do posiadanego charyzmatu Ducha św.!
Nie mogłem zaakceptować lekceważącego stosunku niektórych Pasterzy
Kościoła Katolickiego do ludzi świeckich, w tym liderów AK. Przejawiało
się to w nieudzielaniu odpowiedzi na wysyłane pisma, dokonywaniu wyboru
prezesa zarówno na szczeblu diecezjalnym, jak i krajowym, bez zapoznania
się z wyłonionymi w demokratycznych wyborach trzema kandydatami,
wreszcie trudno było pogodzić się z faktem, że o wyniku decyzji biskupa
diecezjalnego w sprawie wyboru prezesa diecezjalnego, jak i o decyzji
konferencji Episkopatu Polski w sprawie wyboru prezesa krajowego nikt
nie uważał za stosowne poinformować pozostałych kandydatów, ubiegających
się również o dane stanowisko. Znalazłem się w takiej sytuacji w obu
przypadkach (kandydując na prezesa w Archidiecezji Poznańskiej i na
prezesa krajowego) i również w obu przypadkach o wyborze kontrkandydata
dowiadywałem się z prasy!
Zupełnie natomiast nie do zaakceptowania dla mnie było dokonywanie
wyborów na prezesów przez niektórych biskupów ludzi skompromitowanych
nie tylko przynależnością w przeszłości do PZPR, ale także pełnieniem w
tej zbrodniczej organizacji prominenckich funkcji! To przestało już być
zabawne: Akcja Katolicka kierowana przez ex-komunistów.
Niestety, sprawdzają się również moje pesymistyczne przewidywania na
temat przyszłej roli Akcji Katolickiej: poza aktywnością wewnątrz
Kościoła nie widać zupełnie tej organizacji w życiu społecznym czy
politycznym Polski. A przecież Ojczyzna nasza potrzebuje wejścia do
polityki ludzi uczciwych i wiernych zasadom moralności chrześcijańskiej!
Tymczasem bp Jarecki zabraniał kandydującym w wyborach parlamentarnych
czy samorządowych członkom Akcji Katolickiej ujawniania faktu
przynależności, "bo o tym, że przyjęliśmy pierwszą Komunię św. też nie
piszemy w życiorysie" (cytuję z pamięci).
Tak więc w maju 1999 roku zrezygnowałem z członkostwa Akcji Katolickiej.
Z żalem i uczuciem niespełnienia... Ale nie mogłem łączyć dłużej w
takich warunkach swego nazwiska z codzienną praktyką prowadzenia Akcji
Katolickiej nie w potrzebnym i oczekiwanym kierunku.
5-07-2001