PSL sobie (współ)rządzi...
Ministerstwo
Skarbu Państwa jest co prawda pod przemożnym wpływem PO,
z ekspertem od prywatyzacji za pomocą kapitału katarskiego,
Aleksandrem Gradem na czele, wszakże sekretarzem stanu (a więc
„pierwszym“ wiceministrem) jest Jan Bury z koalicyjnego PSL,
odpowiedzialny m.in. za tak ważny sektor gospodarki narodowej, jak
energetyka.
Pamiętamy
aferę z „niedokładnym“ oświadczeniem majątkowym pana Burego, szybko
zamiecioną pod dywan po zaledwie pogrożeniu palcem przez pana
premiera. Ale ten prawnik z rzeszowskiego uniwersytetu, członek
sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, „otwarty na kontakt
z ludźmi, których sprawy chce poznawać i rozwiązywać“ (to
z oficjalnego życiorysu tego aktywisty ZMW „Wici“) pozwala na
uczynienie z państwowej (na szczęście jeszcze!) energetyki prywatnego
folwarku różnym „krewnym i znajomym królika“ (pardon: Burego!).
Jak do tego doszło? Do 1 lipca Owczarek
miał zwykłą umowę o pracę, teraz podpisał kontrakt menedżerski.
Decyzję o podpisaniu kontraktów menedżerskich z zarządem ENEI podjęła
dziesięcioosobowa rada nadzorcza. Przewodniczącym rady nadzorczej jest
niejaki Wojciech Chmielewski, zastępca dyrektora Departamentu
Prywatyzacji w Ministerstwie Skarbu Państwa. Członkowie rady
nieoficjalnie przyznają, że zgodzili się na kontrakty menedżerskie dla
zarządu, by obejść ustawę kominową. Co więcej, mówią “Gazecie
Prawnej”, że takie procedery są powszechne w innych państwowych
spółkach energetycznych. Po co komu w takim razie prawo, którego nikt
nie przestrzega? Maciej Grelowski z Business Centre Club mówi wprost:
pokrętny sposób wynagradzania menedżerów to prosta droga do
demoralizacji kadry zarządzającej. Fatalnie wpływa również na jej
prestiż. Ta sytuacja dramatycznie obniża autorytet prezesa. Skoro on
nagina prawo, dlaczego pracownicy nie mieliby tego robić? – mówi
Maciej Grelowski. Prorocze słowa! Natomiast rząd, który powinien
czuwać nad przestrzeganiem prawa, sam przykłada rękę (poprzez swych
przedstawicieli w radzie nadzorczej) do jego omijania.
Jak się słusznie mawia: ryba psuje się od
głowy.
Opisane powyżej patologie pozwalają na
łamanie prawa na niższych szczeblach. Zatem kilka faktów:
Przejęta przez nasz zarząd spółka była w bardzo kiepskiej kondycji, nie udało się w czasie pozostałych czterech miesięcy 2008 roku wyciągnąć ją ze strat, za to wyniki finansowe i cała kondycja spółki w kolejnych latach były już bardzo dobre.
Teraz ad rem:
Spółka
ENEA
Operator, działając na podstawie Prawa zamówień publicznych, w dniu 28
lutego 2011 r. zaprosiła kilka podmiotów (w tym także Energomiar) do
złożenia oferty na dostawę liczników energii elektrycznej (przetargi
takie odbywały się cyklicznie w każdym roku). W przetargowej
Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ), w opisie przedmiotu
zamówienia, zawarto m.in. jako bezwzględne wymaganie techniczne
"wykonanie obudowy i osłony skrzynki zaciskowej licznika z samogasnących
tworzyw sztucznych ze spełnieniem wymagań określonych w normie PN-EN
60695-11-10:2002/A1:2005 dla kategorii V-0". Zapisano również w SIWZ
wymóg zamieszczenia w ofercie "certyfikatów lub innych dokumentów
potwierdzających spełnianie przez licznik wymagań w zakresie niepalności
dla kategorii V0, wykonane przez niezależne akredytowane laboratoria".
Sprawę
podejrzenia popełnienia przestępstwa zgłosiłem formalnie 17 sierpnia
do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu (Wydział do Spraw Przestępczości
Zorganizowanej i Korupcji), która sprawę – niczym gorący ziemniak –
przekazała do prokuratury okręgowej. Nie znam – póki co – jej dalszych
losów.
ENEA
Operator przeprowadza rocznie setki przetargów na dostawy urządzeń i
usług, czy są one kontrolowane wewnętrznie lub przez instytucje
zewnętrzne pod kątem podobnych do przetargu na liczniki
nieprawidłowości? Co ciekawe, ogłoszenie o "trefnym" przetargu bardzo
szybko zniknęło (wraz z pełnym tekstem SIWZ) ze strony internetowej
ENEA Operator – powiadomił mnie zresztą o tym oficer z ABW, który
chciał zdobyć tekst SIWZ.
Jeśli
przykłady mijania się z prawem płyną z samej góry,
z rządu i z zarządu, to sygnał taki jest bardzo czytelny i
na niższych szczeblach jest – moim zdaniem – jednoznacznie odbierany.
PS.
Historia
kołem ponoć się toczy... Tylko czemu jej koło już drugi raz się po mnie
przetoczyło? (o pierwszym razie – związanym z MON – można poczytać
tutaj).