Pracę w Alma Mater (Politechnice Poznańskiej) rozpocząłem 1 marca 1978
roku, kilka dni po formalnym zakończeniu studiów na Wydziale
Elektrycznym i po obronie pracy magisterskiej.
Zostałem nauczycielem akademickim na etacie naukowo-dydaktycznym w
Instytucie Elektroniki (potem Elektroniki i Telekomunikacji) na Wydziale
Elektrycznym, kolejno jako asystent-stażysta, asystent i starszy
asystent.
W międzyczasie nastał Sierpień 1980, a po nim czas "Solidarności": jej
działalności legalnej i - po wprowadzeniu stanu wojennego - nielegalnej,
w podziemiu. W tworzenie struktur "S" włączyłem się - było to dla mnie
oczywiste! - aktywnie od samego początku, nie tylko w macierzystym
zakładzie pracy (w "moim" Instytucie pełniłem funkcję
wiceprzewodniczącego koła "S"), ale także uczestniczyłem w wyjazdach
szkoleniowych do różnych zakładów pracy w województwie poznańskim; ich
celem była pomoc w zakładaniu struktur związkowych "S".
Po wprowadzeniu stanu wojennego naturalną dla mnie była kontynuacja
działalności związkowej poprzez zbieranie składek związkowych,
dystrybucję "bibuły", publikowanie tekstów w prasie podziemnej,
kopiowanie książek bezdebitowych na kserografie oraz inicjowanie i
uczestniczenie w różnego rodzaju akcjach protestacyjnych na uczelni i w
Poznaniu.
Jako aktywny krótkofalowiec służyłem swą wiedzą i doświadczeniem w
działalności podziemnego "Radia Solidarność", a także organizowałem i
prowadziłem nasłuch radiowy jednostek służby bezpieczeństwa i milicji,
zwłaszcza w czasie manifestacji i akcji protestacyjnych. Uczestniczyłem
w rozpracowaniu unikalnego w skali kraju, eksperymentalnego systemu
pelengacji nadajników "Solidarności", jaki zorganizowała służba
bezpieczeństwa w Poznaniu, oraz przyczyniłem się do zdekonspirowania
osób z grona poznańskich krótkofalowców zajmujących się tym systemem z
ramienia służby bezpieczeństwa (wg akt IPN - sprawa operacyjnego
rozpracowania, SOR "Pająk").
Byłem inicjatorem akcji integracji krótkofalowców-chrześcijan w ramach
organizacji międzynarodowej WACRAL (The World Association of Christian
Radio Amateurs and Listeners), której byłem przedstawicielem na Polskę.
W wyniku tej aktywności, po inwigilacji przez służbę bezpieczeństwa (w
oparciu o liczną tajną agenturę) w 1985 roku zostałem usunięty z
Polskiego Związku Krótkofalowców i "za działalność na szkodę
socjalistycznego krótkofalarstwa" (oficjalne uzasadnienie) pozbawiony
zezwolenia na radiostację amatorską. Za bezpardonowe odrzucenie
propozycji współpracy z SB kilkakrotnie odmawiano mi wydania paszportu
na wyjazdy zagraniczne, zaś SB prowadziła przeciwko mnie tajne działania
(zarchiwizowane w aktach IPN - kwestionariusz ewidencyjny, KE
"Krzysztof").
Na te wszystkie moje przeżycia nakładały się intensywne prace
konstrukcyjne i badawcze, służące przygotowywaniu rozprawy doktorskiej.
Czułem jednocześnie gęstnienie atmosfery wokół mnie na uczelni. Pod
koniec 1987 roku praca doktorska była szczęśliwie ukończona, egzaminy
doktorskie zdane (chociaż obowiązkowy egzamin z ekonomii politycznej
socjalizmu, dzięki "życzliwości" partyjnego egzaminatora, doc.
Stanisława Popławskiego, zaliczyłem z trudnościami; pomogła interwencja
mego promotora, doc. A. Dobrogowskiego), wpłynęły także bardzo pozytywne
(dla bezpieczeństwa aż trzy) recenzje, promotor (wówczas kierownik
macierzystego Zakładu Telekomunikacji) złożył dyrektorowi instytutu
stosowny wniosek kadrowy o przedłużenie zatrudnienia (bo okres rotacji
mijał 31-01-1988, a obronę wyznaczono na 23-02-1988). I w tym momencie
nastąpił "strzał z boku": dyrektor instytutu, prof. Zdzisław Kachlicki,
wniosek mego promotora i przełożonego zamknął w szufladzie biurka i nie
przekazał dalej, na szczebel wydziału, do dziekana. Nie pomogły liczne
interwencje, w swej decyzji pozostawał nieugięty!
Dzisiaj rozumiem dlaczego: prof. Zdzisław Kachlicki, człowiek, który
unicestwił moją karierę akademicką, w zasobach archiwalnych IPN figuruje
jako zarejestrowany tajny współpracownik (TW) Służby Bezpieczeństwa PRL
o pseudonimie "Orkan". Zapewne realizował potulnie polecenie oficera
prowadzącego...
Tak więc od 1 lutego 1988 przestałem być pracownikiem uczelni, i to w
najbardziej obiecującym momencie kariery naukowej, gdy tezy dalszych
prac badawczych, naturalnie prowadzących do habilitacji, były już
wyraziście zarysowane! A pracę
doktorską - z sukcesem - obroniłem, ale już jako człowiek "z
ulicy"...
Kilka przytoczonych dalej dokumentów prezentuje chronologicznie
ciekawsze "kamienie milowe" przeżywanych wówczas przeze mnie represji ze
strony kończącej niebawem swój żywot komuny i jej zbrojnego ramienia -
służby bezpieczeństwa.
Na Radzie Wydziału Elektrycznego 19 stycznia 1988 r. przyjęto moją
rozprawę doktorską i wyznaczono termin jej publicznej obrony [fragment
protokołu]. Zgodnie z obowiązującymi przepisami były zatem
podstawy do przedłużenia mego zatrudnienia na uczelni! Jednak wniosek
kadrowy nie chciał opuścić szuflady biurka dyrektora instytutu... W
dalszej części tejże rady, w punkcie 4.7 (sprawy osobowe) rozpoczęto
dyskusję [str.
13, str. 14, str.
15 i str. 16]
na temat mej niecodziennej i dziwnej sytuacji, abstrahując jednak
zupełnie od personaliów, debatowano jakoby hipotetycznie, wirtualnie, w
oderwaniu od mojej konkretnej osoby. Co bardziej świadomi toczącej się
rozgrywki między mym promotorem a prof. Z. Kachlickim (m.in. doc. A.
Szaflarski, doc. E. Mitkowski, dr W. Hoppel, a szczególnie prof. Tadeusz
Puchałka) próbowali przekonać dziekana do bardziej dogłębnej analizy
problemu, jednak bez skutku - dziekan realizował (zapewne gdzie indziej
podjętą) decyzję ukręcenia sprawie głowy, zaś wśród Panów Naukowców
zabrakło stanowczości, konsekwencji i uporu w obronie krzywdzonego
młodszego kolegi. Dobre wychowanie, bezkonfliktowość i (jeszcze wówczas
niezbyt dobrze znana) poprawność polityczna zwyciężyły! Warto dodać na
marginesie, że dziekanem wówczas był aktywny działacz PZPR - doc.
Bolesław Zaporowski.
Protokół [str. 1, str.
2 i str. 3] z
niejawnego posiedzenia Komisji Rady Wydziału w dniu 23-02-1988,
poświęconego mej dysertacji, pokazuje, że przynajmniej nie próbowano
przeszkodzić mi w uzyskaniu stopnia naukowego, samo usunięcie z uczelni
było najwyraźniej głównym i - w tym momencie - jedynym celem. Także
wniosek o nadanie stopnia naukowego na posiedzeniu [fragment
protokołu] całej Rady Wydziału (tego samego dnia) przeszedł
jednogłośnie.
W dalszej części posiedzenia Rady (kolejne strony protokołu: str.
28, str. 29, str.
30 i str. 31)
doszło znów (jak na poprzedniej Radzie) do wymiany zdań na temat mej
kuriozalnej sytuacji. Tym razem wywołujący temat prof. Tadeusz Puchałka
zaproponował powołanie specjalnej komisji w ramach Rady do głębszego i
bardziej rzetelnego przeanalizowania sprawy, wniosek poddano głosowaniu,
jednak przewagą 2 głosów został oddalony. O degrengoladzie środowiska
akademickiego niech świadczy aż 5 głosów wstrzymujących się od zajęcia
stanowiska! I to w tajnym głosowaniu!
Gdy po przełomie 1989 r. utworzono Społeczną Komisję Pojednawczą (tzw.
Komisja Kuronia, od nazwiska jej lidera), natychmiast zwróciłem się do
niej z wnioskiem [str. 1
i str. 2] o
przywrócenie do pracy na uczelni. Wniosek mój poparła
ówczesna Komisja Zakładowa NSZZ "Solidarność".
Po trwającej ponad pół roku procedurze Komisja wydała orzeczenie [str.
1 i str. 2], w
którym nakładała obowiązek zawarcia ze mną przez Politechnikę Poznańską
umowy o pracę na stanowisku odpowiadającym posiadanym przeze mnie
kwalifikacjom zawodowym (uwaga: Komisja w uzasadnieniu swej decyzji
przekręciła nazwisko mego promotora, doc. A. Dobrogowskiego, robiąc z
niego Wolnogowskiego). Władze uczelni jednak "nie zauważyły" uzyskania
przeze mnie stopnia naukowego doktora i zatrudniły mnie (złośliwie?) na
poprzednio zajmowanym stanowisku starszego asystenta. Wszakże i to
zatrudnienie było fikcją: nikt nie przewidział mego powrotu i w planie
nie było dla mnie żadnych zajęć dydaktycznych ze studentami! Po prawie
dwóch semestrach takiej wymuszonej bezczynności, w październiku 1991
roku sam zrezygnowałem z dalszej pracy na uczelni: prowadziłem już
wówczas własną firmę, a ponadto startowałem -
w ramach Wyborczej Akcji Katolickiej -
w wyborach parlamentarnych...
20-05-2015