W pełni tekst Pana Andrzeja Rozpłochowskiego - niestety! - popieram.

Sam posiadam status działacza opozycji antykomunistycznej (legitymacja nr 46), otrzymałem też odznakę honorową „Działacza opozycji antykomunistycznej / osoby represjonowanej z powodów politycznych” (nr legitymacji 73), zaś w połowie grudnia 2016 został mi wręczony „Krzyż Wolności i Solidarności” przyznany decyzją Prezydenta RP 29 marca 2016 - notabene sporo się na ową dekorację naczekałem… (nr legitymacji 127-2016-1).

I cóż z tego, że te zaszczytne wyróżnienia otrzymałem? Nie dla nich wszakże walczyłem z komuną, nie dla nich - oprócz wielu innych represji - usunięto mnie z pracy na uczelni w styczniu 1988 roku, 23 dni przed obroną doktoratu! Nie dla nich, znacznie później, jako pierwszy (i cywilny) dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON walczyłem z przekrętami słynnej fundacji „Pro Civili” (stworzonej rękoma WSI) w obszarze wyższych uczelni wojskowych, czym naraziłem się ówczesnemu ministrowi ON (Komorowskiemu), który - jak dowodził tego w procesie Sumlińskiego świadek Winiarski - był „obrońcą” tych przestępczych interesów. Zostałem dyscyplinarnie za swą postawę usunięty ze stanowiska, mój przełożony, Komorowski, w oczywisty sposób złamał prawo, co potwierdziły sądy dwóch instancji (z Sądem Najwyższym włącznie).

Gdy nadchodziły wybory prezydenckie i parlamentarne w 2015 roku i czuło się już, że nasza opcja postrzegania dobra Polski wygra, spotkałem się ze znanym mi osobiście od 1991 roku (należałem do ZChN, współtworzyłem „Akcję Polską”) Antonim Macierewiczem. Zapewnił mnie podczas spotkania w jego biurze poselskim 25 czerwca 2015 roku, że wrócę do zapoczątkowanej przeze mnie reformy szkolnictwa wojskowego na utraconym stanowisku w MON. Znał dobrze historię wymierzonych we mnie represji ze strony Komorowskiego, gdyż osobiście - jako przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej ds. Likwidacji WSI - przesłuchiwał mnie m.in. na tę okoliczność 27 października 2007 roku.

Macierewicz został ministrem ON w rządzie „dobrej zmiany”, ale o swych zapewnieniach co do mej osoby najwyraźniej zapomniał! O ironio, stanowisko dyrektora „mego” departamentu pozostaje od początku 2016 roku (zmiana w ustawie o służbie cywilnej) NIEOBSADZONE! Tak „dobra zmiana” zasila swoje szeregi uczciwymi i kompetentnymi ludźmi.

Czy mam może niewystarczające wykształcenie czy doświadczenie? Dwa fakultety, doktorat, ponad 20 lat na wysokich kierowniczych stanowiskach? Nie mnie to oceniać, jednak warto wspomnieć o pozytywnych ocenach mego projektu reform wyższego szkolnictwa wojskowego, które pojawiały się nie tylko w dokumentach Sztabu Generalnego WP, ale także w jednym z periodyków NATO! Zaś opór ze strony środowisk WSI jest - przynajmniej dla mnie - dobrą rekomendacją mej uczciwości i patriotyzmu, widocznym znakiem, że byłem na dobrej drodze!

Swą przeszłość polityczną opisałem powyżej, dodam nadto, że - jako dopuszczony do konkursu na stanowisko prezesa IPN w 2005 roku - byłem prześwietlany chyba w najbardziej możliwy sposób! Nie powinno być zatem przeciwskazań natury niejasnej przeszłości politycznej. Jakieś powody chyba jednak istnieją, że osoby takie jak ja (a nie należę do wyjątków) pozostają przez „dobrą zmianę” niewykorzystane. Może należę do tych, co myślą zbyt samodzielnie i nie lubią odruchów stadnych, może komuś niemiła była krytyka niektórych postaw realizatorów „dobrej zmiany”, czemu dawałem publiczny wyraz w Internecie? Cóż, jeśli w życiu o czymś publicznie mówiłem, to - bez względu na możliwe konsekwencje - zawsze było to w zgodzie z mymi myślami, z moim sumieniem.

W kontekście „dobrej zmiany” wspomnę jeszcze, że nie mogłem się doprosić niezależnego śledztwa w sprawie okoliczności usunięcia mnie ze stanowiska członka zarządu w Grupie ENEA po tym, jak wiosną 2011 roku zawiadomiłem ABW o moich - popartych dokumentami - podejrzeniami „ustawiania” przetargu publicznego na zakup liczników energii elektrycznej (szczegóły na mej stronie internetowej). Pisma słane po zmianie opcji politycznej (bo przecież nie oczekiwałem sprawiedliwości ze strony tandemu PO/PSL!) do m.in. ministrów Ziobry i Kamińskiego pozostały bez odpowiedzi… Sprawa skutecznie „zamieciona pod dywan”, już przez poprzednią ekipę.

Wracając do wyjściowego tekstu Pana Andrzeja Rozpłochowskiego: gdybym nie żył oszczędnie, odkładając na „czarną godzinę”, to pozostając od blisko 5 lat bez pracy (wysłałem w tym czasie blisko 2 tysiące aplikacji o pracę!), musiałbym - z pozostającymi na moim utrzymaniu: żoną i dwójką najmłodszych dzieci - chyba ściany gryźć… „Dobra zmiana”? - wolne żarty…


dr inż. Krzysztof Borowiak
Poznań, 5-02-2017